|
O przeszłości i perspektywach
Milanoza pospolita
Milanoza pospolita jest przypadłością atakującą mieszkańców Milanówka, którym z jakichś przyczyn zachciało się właśnie zrobić coś dla siebie albo otoczenia. Zaczyna się zwykle niewinnie. Pozytywnie nastawiony mieszkaniec Milanówka, przekonany, że wszystko w Milanówku działa tak jak w Warszawie zaczyna robić coś np. protestować przeciwko jakiejś inwestycji, albo zakładać firmę, albo próbować dociec dlaczego na jego ulicy nie ma jeszcze wodociągu, chociaż w szczerym polu kawałek dalej jest. Jednym słowem mieszkaniec Milanówka usiłuje albo wyegzekwować jakąś oczywistą rzecz,albo uzyskać odpowiedź na jakieś oczywiste pytanie.
Tak mija mu zwykle kilka miesięcy w czasie których mieszkaniec Milanówka usiłuje łagodnie wytłumaczyć różnym urzędnikom, że pewnych rzeczy nie wolno im robić, albo że pewne muszą zrobić i w pewnym momencie dochodzi do wniosku "Kurczę, tutaj nic nie działa!". Czy ktoś widział u siebie takie objawy? Tak właśnie wygląda pierwszy atak milanozy pospolitej. Kiedy po pierwszym ataku milanozy pospolitej organizm dochodzi siebie, mieszkaniec Milanówka (ciągle jeszcze nie wierząc, w to co widzi) zaczyna rozglądać się po mieście w poszukiwaniu pomocy w zwalczeniu zarazy i natrafia na całe spektrum różnych organizacji walczących z urzędnikami z których każda robi mnóstwo robi, ale jakoś nie widać żeby coś z tego wynikało. Mieszkaniec Milanówka nabiera więc jak najgorszych podejrzeń co do istniejących organizacji (bo przecież niemożliwe, żeby przy tylu organizacjach walczących z urzędnikami nic nie działało, tu musi być jakaś zmowa, to chyba same krety, które po cichu kolaborują z urzędnikami). Poznajemy objawy? Jeśli tak to zaliczyliśmy właśnie milanozy pospolitej atak drugi. Mniej odporne jednostki podobno na tym etapie odpadają. Inni postanawiają, że oni wszystkim jeszcze pokażą i zaczynają angażować się w różne akcje, albo wręcz sami je inicjować zaliczając raz na jakiś czas w kolejne ataki milanozy pospolitej, z których warto wyróżnić: "frustrację po odmowie prokuratury zajęcia się sprawą", "kac po butelce wina wypitej kiedy wojewoda odrzucił skargę", "czkawkę po obejrzeniu sesji rady miasta" itp. Tak wygląda milanozy pospolitej etap trzeci. Do następnego etapu dochodzą sami twardziele. Tych nie rusza już naprawdę nic. Ani opinia "oszołomów/ mafii/ złośliwych gnomów polujących na stołek burmistrza", ani nienawistne spojrzenia przy wejściu do milanowskiego urzędu. Milanoza pospolita na tym etapie przybiera już postać pozwalającą na kooperację z innymi w celu dokopania tym co sprawiają, że "nic tutaj nie działa", dzięki czemu zaczyna się wreszcie odnosić jakieś sukcesy. Ktoś rozpoznaje objawy? To witamy w milanozy pospolitej etapie czwartym. Tak więc mieszkańcu Milanówka, jeśli właśnie jesteś na wczesnym etapie milanozy pospolitej to nie załamuj się, ani nie zastanawiaj się czy z tobą jest wszystko w porządku, albo czy z innymi tutaj jest wszystko w porządku. Tutaj naprawdę nic nie działa, ale na szczęście ty jesteś w lawinowo rosnącym gronie ludzi, którzy naprawdę chcą z tym coś zrobić. Latająca Dokumentacja
Po informację publiczną po raz pierwszy sięgnęliśmy nie tyle dla zdobycia informacji, ile wydobycie jej z oficjalnego źródła czyli urzędu. Nie wynikało to bynajmniej z faktu, ze nasze źródła wydawały nam się w jakiś sposób niewiarygodne. Mieliśmy jednak dość udowadniania, że nie jesteśmy wielbłądem czyli marnowania czasu na zdobywanie dokumentów poświadczających o prawdziwości dokumentów, które już posiadamy. Z reakcji różnych urzędów (innych urzędów), którym bardzo trudno jest wytłumaczyć po co komu takie potwierdzenie wnioskujemy, że nie jest to wymóg często stosowany poza powiatem grodziskim. Poza tym podejrzewamy, ze urzędom będzie trudniej ignorować podane przez siebie informacje, niż informacje pochodzące z innego źródła
Zirytowani całokształtem postanowiliśmy problem rozwiązać hurtowo zwracając się o tzw informację publiczną. Dotychczasowa reakcja urzędów na nasze uprzejme zapytania zdecydowanie przekroczyła nasze oczekiwania, zachwyciła nas dogłębnie. Uznaliśmy, że jest to zjawisko w pełni zasługuje na własną nazwę np "Supertajna Informacja Jawna" lub "Latająca dokumentacja". W naszej opinii ta ostatnia nazwa jest w pełni usprawiedliwiona i aluzja do 'Latającego Cyrku Monty Pytona' w pełni zasadna (rozumiemy jednak, że mogą być na ten temat różne opinie). Poinformowano nas np. że udzielenie informacji odnośnie legalności istnienia budynku usługowego należącego do klasztoru żeńskiego to naruszenie powagi urzędu, a udzielenie informacji odnośnie wydawanych pozwoleń na wycinkę drzew to za dużo pracy dla urzędnika. Informacja publiczna pomimo nazwy okazała się więc super tajna z powodów nie przewidzianych w ustawach. Wzruszeni ofiarnością urzędników którzy rzucili się niczym Reytan na segregatory z dokumentami w celu obrony ich zawartości przed nami, postanowiliśmy więc wyrazić swoją wdzięczność w tradycyjnej formie skargi na bohaterskiego urzędnika do przełożonych. Z naszego doświadczenia wiemy, że takie skargi mogą spotkać się z gorliwą obroną honoru/cnoty (niepotrzebne skreślić) bohaterskiego urzędnika. I w ten sposób tworzy się pasjonujący niczym brazylijskie seriale tasiemiec, który dla nieszczęsnego petenta ma również cechy horroru. Nasze doświadczenie wskazuje również, że czasami udaje się wykryć także rozbieżności w informacji publicznej na której udało nam się jednak położyć nasze łapska. Oczywiście żaden sposób nie sugerujemy powiązania pomiędzy nieudostępnianiem informacji publicznej i istnieniem rozbieżności w dokumentach. W końcu zajmujemy się dokumentowaniem cudów, a nie jakiś tam nieprawidłowości!!! Zresztą żadna jednostka, która miała możliwość wypowiedzenie się w tej kwestii - żadnej nieprawidłowości się dotychczas nie dopatrzyła. |
|